"Nie jest się słabym, jeśli się samemu ustanawia reguły. Gdy się zna odpowiedzi, ale samemu decyduje, kiedy je wypowiedzieć. Nie jest się słabym, gdy się człowiek kontroluje."
Czy muszę komuś mówić, że ta okładka jest piękna?
Zachwyciła mnie i muszę się przyznać do tego, że książkę wzięłam chyba głównie
ze względu na nią. Jak ją zobaczyłam to wiedziałam, że musi trafić na moją
półkę i roztaczać swój blask w moim pokoju. Bo komu się ona nie podoba?
(Pytanie retoryczne!). Ku mojemu zaskoczeniu, książka okazała się treścią wcale
nie gorsza. Start był ciężki i zdecydowanie trudno mi było przez niego
przebrnąć, jednak po drugim rozdziale poszło już z górki. Akcja leciała, a bohaterowie
okazali się nie takimi kompletnymi bałwanami, za jakich ich miałam na samym
początku. Powieść może odstraszać swoją grubością, bo jest ona naprawdę
obszerna. Pięćset czterdzieści cztery strony to jednak wcale nie tak mało.
Muszę jednak przyznać, że jak się już wciągnie w fabułę to strony
lecą jak za sprawą czarodziejskiej różdżki, nawet się nie zauważa, kiedy minęło się
ostatni rozdział.
"Być może istnieje granica, ile cierpienia tych, których kochamy, można zabsorbować, nie rozpadając się."
Piętnastoletnia Emi to normalna nastolatka, z
normalnymi problemami. Albo może taka była? Nagle z dnia na dzień wszystko
zaczyna jej przelatywać przez palce jak piasek na plaży. Staruszka oskarża ją o
spowodowanie końca świata, sny okazują się prorocze, rysunki ożywają, a ona
powoli skłania się ku myśli, że najprościej w świecie zwariowała. Jednak
to nie wszystko, co zmienia się w życiu dziewczyny. Jej koleżanki i koledzy
nagle z dnia na dzień zyskują niesamowite moce, a ona traci grunt pod nogami,
kiedyś wydawać by się mogło taki stabilny. Całe życie Emi przewraca się do góry
nogami, a ona stara się myśleć racjonalnie w
tym ogarniającym wszystko chaosie. Granica między snem, a
rzeczywistością się zaciera, a ona musi spojrzeć prawdzie w oczy. Wszystko się
zmienia i ona musi to jak najszybciej zaakceptować, ponieważ nie każdy ma
dobre intencje i nie każdy chce jej pomóc. Jak to się powiada każda moneta ma
dwie strony...
"Nie da się uniknąć odczuwania strachu, ale można uniknąć poddawania się jego rządom."
"Spektrum. Leonidy" to powieść zdecydowanie dla młodzieży. Jest przyjemną lekturą, która potrafi umilić czytelnikowi czas. Spektrum potrafi nas wciągnąć, czasami nawet zaskoczyć. Fabuła została wymyślona naprawdę w pomysłowy sposób, muszę przyznać, że nie miałam przyjemności czytać książki podobnej do tej. Bardzo podobała mi się narracja tej historii, ponieważ została przedstawiona z perspektywy Emi. W ten sposób czytelnik ma możliwość poczuć i zobaczyć na własnej skórze, co myśli, czuje i czego się boi dziewczyna. Podczas czytania bałam się tego, że autorka zapomni o tym, w jakim wieku wykreowała bohaterów, że zacznie wszystko opisywać, jako dorosła kobieta, a nie, jako piętnastolatka, jednak moje obawy okazały się bezpodstawne.
Warsztat autorki to kolejny ogromny
plus. Książka została napisana w sposób prosty, jednak w dobrym
znaczeniu tego słowa. Właśnie dzięki temu książkę czyta się z ogromną
przyjemnością. Strony lecą, a my potrafimy całkowicie oderwać się od rzeczywistości.
"Spływa na mnie mrok.Strach jest teraz tak intensywny, że odczuwam go jako fizyczny ból.A właściwie ból był przez cały czas.Może umieram.Nie potrafię myśleć.”
Zaczynając poznawać tą historię spodziewałam się, oczekiwałam
miłego i delikatnego wątku romantycznego, jednak autorka kompletnie nie poszła
mi na rękę. Owy wątek istnieje, nie będę się kłócić, że nie, jednak jest go
bardzo mało. Mam szczerą nadzieję, że w dalszych tomach tej historii autorka
bardziej go rozwinie.
Książka, mimo, że została przedstawiona z perspektywy Emi posiada
szóstkę głównych bohaterów. Niewidomego Albana, jego młodszego brata Linusa,
jak wiadomo Emi, zarozumiałą i inteligentną Adrianę oraz bliźniaki Noa i Pi.
Cała ta grupa to jest mieszanina najróżniejszych charakterów i osobowości.
Szczerze przyznam, że razem stanowią mieszankę wybuchową, co najlepsze autorka
to właśnie ich połączyła ze sobą. Ich dalsze losy są ze sobą związane w sposób
nierozwiązalny i niezniszczalny. Przez połowę powieści poznajemy ich,
zapoznajemy się z ich charakterami, staramy się zrozumieć ich poglądy oraz
zachowania. W drugiej połowie książka nabiera tempa i ani bohaterowie, ani
szczerze powiedziawszy my nie ogarniamy, co się dzieje. Książka jest
naszpikowana niespodziankami, niektóre są przewidywalne, jednak to nie znaczy,
że ich nie ma.
"Nie wiem, co to znaczy, w tej chwili cieszę się tylko, że fiolet nie jest jedyną barwą w spektrum. Cieszę się, że nie jestem sama."
Książka ma ogromnie dużo plusów. Ciekawa fabuła, różnorodni
bohaterowie oraz warsztat autorki to nie jedyne aspekty z wora zalet. Jednak
wady też są, a raczej jedna, która mnie niekiedy doprowadzała do białej
gorączki. Bohaterowie zostali wykreowani, jako mądre i inteligentne nastolatki.
Podczas czytania, jednak były sytuacje, kiedy miałam ich za kompletnych
bałwanów. Rozumiem miało być wiarygodnie, jednak zdolność dedukcji bohaterów
mnie powalała. Stało się coś, co było dla czytelnika (albo tylko dla mnie, nie
wiem) oczywiste, a bohaterowie dedukowali przez cztery strony, co się stało i z
jakiego powodu. Było takich momentów mało, jednak jak już były to podnosiły mi
skutecznie ciśnienie.
Autorka zakończyła powieść z ogromnym przytupem. Szczerze
powiedziawszy nie spodziewałam się czegoś takiego. Za ten koniec miałam ochotę
ją wycałować, ale również pogonić, ponieważ jak tlenu potrzebuję kolejnego
tomu. Chodzą po Internecie plotki, że cała seria Spektrum będzie posiadała
sześć tomów i każdy możliwe, że będzie z innej perspektywy. Podobno każda
oprawa graficzna ma być w innych kolorze tęczy, ponieważ, o czym warto
wspomnieć, kolory w tej powieści stanowią jedną z ważniejszych rzeczy. Szczerze polecam!
Książka: Spektrum. Leonidy
Tytuł oryginału: SPEKTRUM #1: Leoniderne
Autor: Nanna Foss
Tłumaczenie:Bogusława Sochańska
Ilość stron: 544
Data wydania: 13 października
Wydawnictwo: Driada
Tom: I
Seria: Spektrum
Za możliwość przeczytania tej książki z całego serca dziękuję Wydawnictwu Driada!
Rzeczywiście, ta okładka jest dość zachwycająca :* Świetnie napisany wpis :*
OdpowiedzUsuńhttps://luxwell99.blogspot.com/2017/12/new-design-poznan-ice-festival-2017.html
Potwierdzam, bardzo ładna okładka! Będę mogła ją polecić nastolatkom w mojej rodzienie:)
OdpowiedzUsuńLubię książki w takim klimacie a ta okładka jest świetna :-)
OdpowiedzUsuńOkładka piękna i szczerze bardzo chętnie przeczytam tą książkę dzięki tobie! Lubię taki klimaty i lubię czytać takie gatunki! Zdecydowanie to coś dla mnie!
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisana recenzja, lubię twój styl.
Pozdrawiam serdecznie!
Potwierdzam, okładka piękna, jednak książka zdecydowanie nie dla mnie. Zbyt młodzieżowa, ja preferuje bardziej rozwinięte pozycje. Ale wiadomo nie każdemu da się dogodzić!
OdpowiedzUsuńKsiążkę polecę mojej córce :))
Pozdrawiam
Dużo tej książki w social mediach i trochę mnie to zniechęca. Może przeczytam, jeśli wpadnie mi kiedyś w łapki :)
OdpowiedzUsuńskazani-na-ksiazki.blogspot.com