"Nigdy nie zapominaj o tym, kim jesteś, bo świat na pewno o tym nie zapomni. Uczyń z tego swoją siłę, a wtedy przestanie to być twoim słabym punktem. Zrób z tego swoją zbroję, a nikt nie użyje tego przeciwko tobie."
"Gra o tron" czy ktoś w naszych czasach o niej
nie słyszał? Szczerze w to wątpię. Książka, która swoją treścią podbiła serca
czytelników na całym świecie. Serial na podstawie powieści, który zdobył uznanie krytyków i odbiorców. Osobiście swoją przygodę z
tą historią rozpoczęłam od
serialu. Stwierdziłam "obejrzę i zobaczę, co takiego jest w tym serialu, że
jest na niego taka moda". Zaczęłam i
wpadłam głęboko i bezpowrotnie. Zakochiwałam się w każdym odcinku,
w każdym bohaterze i każdej możliwej scenie. Można
powiedzieć, że oszalałam na jego punkcie. I właśnie to skłoniło mnie do
chwycenia za powieść, dzięki której wszystko się zaczęło. Nastawiona
byłam na początku sceptycznie. W moim sercu osiedliła się obawa, że książka nie
podoła zadaniu i poziomie, jaki narzucił serial. Więc czytałam ostrożnie,
strona po stronie, linijka po linijce. Aż ostrożne czytanie zmieniło się w
pożeranie, w łaknięciu każdego napisanego słowa, przecinka czy
kropki. Szczerze mówiąc nie spodziewałam się, że serial przypadnie mi do gustu.
Bowiem nie jest to "mój rodzaj". Tak samo z książką.
Zdziwiona jestem do chwili obecnej, że i serial i książki skradły moje twarde i bezuczuciowe serce.
"Umysł zaś potrzebuje książek, podobnie jak miecz potrzebuje kamienia do ostrzenia, jeśli ma oczywiście zachować ostrość."