„Wracając tamtego wieczora do domu, podjąłem ciężką decyzję. Zejdę jej oczu na jakiś czas. Dam jej trochę przestrzeni. Podobno jeśli wypuścisz coś z rąk i to coś do ciebie nie wróci, tak naprawdę nigdy do ciebie nie należało. Choć zważywszy, że to ja pierwszy ją opuściłem, chyba niczego nie da się przewidzieć.”
Kolejna książka Keeland i Ward za mną. Od kiedy
w Polsce zaczęto wydawać ten duet wzbudził on niemałe
poruszenie. Ludzie dzielą się na ich zwolenników lub krytyków,
którzy komentując dzieła nie zostawiają suchej nitki.
Ja zdecydowania należę do ich zwolenników.
Obie autorki kupiły mnie "Draniem z Manhattanu", którego gorąco polecam, tak przy
okazji. Nie ma, więc co się dziwić, że postanowiłam przeczytać kolejne dzieła
spod ich pióra. Po "Słodkim draniu" spodziewałam się czegoś pokroju
pierwszej przeczytanej przeze mnie pozycji od tych autorek - zabawnego, lekkiego i wciągającego. Niestety, nie było tak kolorowo jak
przypuszczałam.
Stacja benzynowa
gdzieś po środku Nebraski to nie za dobre miejsce do nawiązywania nowych
znajomości. Właśnie tam utknęła Aubrey. Znudzona wielogodzinną jazdą i
perspektywą kolejnych godzin w drodze zatrzymuje się na kompletnym pustkowiu. Ze
złamanym sercem i irytacją spowodowaną monotonną podróżą kobieta poznaje
przystojnego mężczyznę z Australii. Niestety nawet on nie poprawia jej humoru, psuje go jeszcze bardziej, jego arogancja sięga granic. Do tego ucieczkę od
nieznośnego mężczyzny zaprzepaszcza jej problem ze zmianą opony, któremu sama
nie potrafi zaradzić. Pech chce, że arogant ze stacji również nie może ruszyć dalej przez nagłą awarię motocykla. Niechętnie oboje postanawiają ruszyć
w dalszą część podróży razem.
Z każdą godziną
kobieta coraz bardziej uświadamia sobie, że poznany na stacji Chance nie jest wcale taki zły. Podróż, która zapowiadała się kompletną pomyłką okazuje się być
jedną z lepszych w ich życiu. Jest miło, zabawnie, a napięcie między
obojgiem coraz bardziej rośnie. Aubrey zakochuje się w przystojnym mężczyźnie,
który nieoczekiwanie, pewnego dnia znika bez pożegnania...
Od razu po odebraniu tej pozycją od listonosza, rzuciłam się do czytania, bo czemu nie, skoro to mój ulubiony duet? Wszystko szło świetnie, jednak mimo to czułam, że czegoś mi brakuję - czegoś ważnego, co dodawało historiom od tych autorek pazura i przyciągało czytelnika. I nie chcę w ten sposób powiedzieć, że historia jest nudna. Jest ciekawa, ale zdecydowanie nie jest ona na tym samym poziomie, co poprzednie pozycje. Czegoś brakuje. Nie potrafię powiedzieć, czego dokładnie. Niektóre momenty były naprawdę epickie i nieraz wywoływały uśmiech na ustach, lecz nawet one nie uratowały tej pozycji.
Zacznijmy może od tego, że ani tytuł, ani okładka jakoś specjalnie nie przekonywają czytelnika do sięgnięcia po tę pozycje. Gdybym nigdy wcześniej nie miała do czynienia z tym duetem, w życiu nie sięgnęłabym po nią.
Książka sama w sobie jest zabawna, wciągająca i pełna zwrotów akcji, ale pomimo tego nie potrafiłam się w nią wczuć. Nudziła mnie, musiałam robić sobie przerwy z powodu tej słodko-gorzkiej atmosfery, czasami była ona nie do zniesienia. Autorki wymyśliły świetną fabułę - dwójka nieznanych sobie osób wyrusza w długą podróż jednym autem, na drugi kraniec Stanów Zjednoczonych. W tym musi być coś więcej i w pierwszej części jest. Dopiero druga zaczyna nawalać.
Od razu po odebraniu tej pozycją od listonosza, rzuciłam się do czytania, bo czemu nie, skoro to mój ulubiony duet? Wszystko szło świetnie, jednak mimo to czułam, że czegoś mi brakuję - czegoś ważnego, co dodawało historiom od tych autorek pazura i przyciągało czytelnika. I nie chcę w ten sposób powiedzieć, że historia jest nudna. Jest ciekawa, ale zdecydowanie nie jest ona na tym samym poziomie, co poprzednie pozycje. Czegoś brakuje. Nie potrafię powiedzieć, czego dokładnie. Niektóre momenty były naprawdę epickie i nieraz wywoływały uśmiech na ustach, lecz nawet one nie uratowały tej pozycji.
Zacznijmy może od tego, że ani tytuł, ani okładka jakoś specjalnie nie przekonywają czytelnika do sięgnięcia po tę pozycje. Gdybym nigdy wcześniej nie miała do czynienia z tym duetem, w życiu nie sięgnęłabym po nią.
Książka sama w sobie jest zabawna, wciągająca i pełna zwrotów akcji, ale pomimo tego nie potrafiłam się w nią wczuć. Nudziła mnie, musiałam robić sobie przerwy z powodu tej słodko-gorzkiej atmosfery, czasami była ona nie do zniesienia. Autorki wymyśliły świetną fabułę - dwójka nieznanych sobie osób wyrusza w długą podróż jednym autem, na drugi kraniec Stanów Zjednoczonych. W tym musi być coś więcej i w pierwszej części jest. Dopiero druga zaczyna nawalać.
Książka podzielona jest na dwie części. Pierwsza, głównie skupia się na podróży bohaterów, poznawaniu ich. Zabawne momenty, śmieszne dialogi i Ci jakże wspaniali bohaterowie. Nic tylko czytać!
Druga część różni się diametralnie od pierwszej, bo wcześniejsza
była lekka, zabawna i głównie na celu miała rozśmieszenie czytelnika. Druga z
kolei jest bardziej emocjonalna, bo chodzi w niej o walkę o szansę i możliwość naprawienia swoich błędów. Pokazuje do czego zła decyzja z przed
laty potrafi doprowadzić.
Oboje bohaterowie są wykreowani naprawdę wspaniale. Aubrey i
Chance to postacie bardzo różniące się od siebie, jednak pomimo to pasują do
siebie idealnie. Do postaci stworzonych przez ten duet nigdy jeszcze się
nie przyczepiłam, bo każdy jest niesamowity i warty
poświęconego mu czasu. Autorki mają talent do tworzenia postaci wyrazistych i
zapadających w pamięć.
"Słodki drań" to pozycja dobra i warta uwagi. Nie wciska w siedzenie
z wrażenia, ale równocześnie nie usypia z każdym słowem. Osobiście nie wrócę do
niej po raz kolejny, ale na pewno sięgnę po kolejne pozycje tego duetu. Długo myślałam,
co napisać o tej książce, to muszę przyznać. Siedziałam nad pustą
kartką i robiłam w myślach tabelkę zalet i wad. W pewnej chwili
sama się pogubiłam. Czasami po prostu tak jest, że pozycja mimo że dobra - nie
przypada nam do gustu. Właśnie tak było w przypadku moim i tej książki. Ale nie
skreślajcie "Słodkiego drania" z listy książek do przeczytania, może
wam bardziej się spodoba?
Książka: Słodki drań
Tytuł oryginału: Cocky Bastard
Autor: Vi Keeland, Penelope Ward
Tłumaczenie: Edyta Stępkowska
Ilość stron: 296
Data wydania: 12 marca 2019
Wydawnictwo: Editio red
Za możliwość przeczytania tej książki z całego serca dziękuję wydawnictwu Editio red!
„Słodki drań” wciągnął mnie od samego początku i najzwyczajniej w świecie nie potrafiłam się oderwać. No nie umiałam! Przez tę historię się po prostu płynie i ciężko ją odłożyć. Wspaniała, warta akcja, gdzie ciągle coś się dzieje, ciekawi i z poczuciem humoru bohaterowie, zabawne momenty... czego chcieć więcej!
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten duet po prostu :D i wszystko biorę w ciemno od tych autorek.
Zdecydowanie się z tobą zgadzam, duet jest nieziemski! Ta pozycja niestety nie przypadła mi do gustu tak jak wcześniejsze, ale mimo to się nie zrażam i z ogromną chęcią przeczytam pozostałe pozycję od nich! Bardzo się cieszę, że ty również tak przepadasz za tym duetem!
UsuńBuziaki :**
Nie mam na razie w planach lektury tej książki i chyba długo się to nie zmieni, jeśli w ogóle. 😊
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, po tę pozycję nie sięgaj, ale zdecydowanie powinnaś po inne od tych autorek, bo są naprawdę świetne! :)
UsuńBuziaki :**
Po przeczytaniu tylu pozytywnych recenzji i również Twojej dalej nie mam ochoty sięgać po ,,Słodkiego drania".
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
"Słodki drań" to jedna z słabszych książek od tych autorek, jeżeli nie jesteś do niej przekonana to ją omiń, ale zdecydowanie powinnaś sięgnąć po inne ich dzieła, są naprawdę świetne!
UsuńBuziaki :**
Ten duet autorek jest ostatnio bardzo popularny, ale na razie nie mam w planie ich lektur. Ale może kiedyś :)
OdpowiedzUsuńMaybe someday ;)
UsuńBuziaki :**