"Godność jest stanowczo przeceniana. Spokojnie można się bez niej obejść. Wiem, bo sam miałem taki okres. Za to bez śmiechu nikt nie może żyć. Z radością przehandluję godność za śmiech, bo godność jest tania, a śmiech bezcenny."
"Goodbye days" zaintrygowało mnie samym opisem,
nie potrzebowałam niczego więcej, bez wahania chwyciłam ją do ręki
i zaczęłam czytać. Po skończeniu nie za bardzo wiedziałam, co się
stało. Zapowiadało się ciekawie i emocjonalnie, ale koniec końców skończyło się
na tym, że nie potrafiłam przez tę pozycję przebrnąć. Nie powiem, sam zarys
fabuły jest intrygujący i można było to napisać w naprawdę zniewalający sposób,
jednak to wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Powieść, jako całokształt nie
jest zła, ma swoje plusy jak na przykład ciekawa okładka, jednak zdecydowanie
sama oprawa nie potrafi zniwelować minusów, które mi skutecznie utrudniały
czytanie tej książki.
"Nauczycielka fizyki zadała nam kiedyś pytanie: „Co jest według was cięższe? Kilogram piór czy kilogram ołowiu?”. Wszyscy bez wahania odpowiedzieliśmy, że kilo ołowiu. Dzisiaj już wiem, że ciężar trumny najlepszego przyjaciela nie równa się ciężarowi ołowiu i pierza. Jest znacznie cięższy."
Carver Briggs miał wszystko, czego inni mogli mu zazdrościć: przyjaciół,
wspierającą rodzinę i talent, o którym większość może tylko pomarzyć. Wszystko układało mu się idealnie, jednak życie to nie bajka i zawsze coś musi się zepsuć w najmniej oczekiwanym momencie. W
jego przypadku właśnie tak było. Chłopak stracił wszystko w ciągu jednego dnia. Jeden sms odebrał chłopakowi wszystko, na czym mu zależało i na co ciężko pracował.
„Dość rzadko mamy okazję pokochać człowieka za to, że uratował nas przed utonięciem lub wyniósł z płonącego budynku. Najczęściej ludzie zasługują na naszą miłość dzięki temu, że ratują nas na milion banalnych, drobnych sposobów przed samotnością.”
Cała książka opiera się tak naprawę na głupocie
przyjaciela Carvera. Kierując pojazdem, odpisywał na sms przyjaciela, mimo, że
obok niego siedziały dwie inne osoby, które logicznie rzecz ujmując mogły to
zrobić za niego. Kolejną rzeczą, której nie potrafię zrozumieć to zwalanie winy
za śmierć chłopaków na naszego bohatera. Tak napisał sms, ale Marsowi nikt nie
kazał odpisywać w czasie jazdy! Całokształt tej książki kompletnie do mnie nie
przemawia. Powiem inaczej, to dla mnie nie ma sensu. Zasady, które autor
stworzył w tej powieść są dla mnie wyssane z palca i całkowicie nie realne, co
tylko dodatkowo odpycha mnie od tej pozycji.
Kolejną rzeczą, która jest po prostu czymś dla mnie
niewyobrażalnym to jak autor stworzył głównego bohatera, nazwał go
ekspertem od pogrzebów. Zasiadając do czytania sądziłam, że jest to
przenośnia. Uwierzcie mi to wcale nie jest "przenośnia".
Carver stał się chłopakiem, który może pomóc każdemu w uporaniu się ze stratą,
ponieważ on pochował trzy osoby i wie, co i jak. Czy naprawdę tylko dla mnie
nie ma to kompletnie żadnego sensu? Książka idzie w czytaniu opornie, jednak zdecydowanie spowodowane jest to tym, że wszystko rozgrywa się tutaj powoli, można powiedzieć, że delikatnie i wszystko jest dokładnie wytłumaczone.
"Goodbye days" nie jest złe, jest to powieść, która
wymaga myślenia. Całość mimo bezsensownych sytuacji i wręcz absurdalnych
wydarzeń posiada w sobie coś, co pozwala doczytać czytelnikowi do samego końca.
Pokazuje jak ze śmiercią najbliższych radzi sobie młody chłopak, opisuje
uczucia mu towarzyszące i rozterki. Carver odwiedza miejsca związane z jego przyjaciółmi,
przypomina sobie chwile z nimi związane i pokazuje swoją tęsknotę, która jest w
niektórych momentach, aż namacalna. Całość nie wywołała we mnie nie wiadomo jakich emocji, sprawiła ona, że było mi strasznie żal młodego bohatera i w
niektórych momentach miałam łzy w oczach. Nigdy nie chciałabym przechodzić,
przez to, co on.
Jeżeli uważasz, że jest to zdecydowanie powieść dla ciebie i trafia ona w twoje serce, to
zachęcam do chwycenia po nią. Jest niebanalna, porusza trudne tematy i dla
wielu osób jest bardzo emocjonalna. Osobiście zauważyłam wad i minusy, które
mnie odpychały, jednak mimo to, będę miło wspominać czas spędzony przy tej
lekturze.
Książka: Goodbye days
Tytuł oryginału: Goodbye days
Autor: Jeff Zentner
Tłumaczenie: Grzegorz Komerski
Ilość stron: 416
Data wydania: 13 września 2017 rok
Wydawnictwo: Jaguar
Za możliwość przeczytania tej książki z całego serca dziękuję Wydawnictwu Jaguar!
Mam w planach tyle książek... Dlaczego musisz mi ją jeszcze wydłużać? :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam xD
Przepraszam :P
UsuńBuziaki :**
Szkoda, że historia Cię rozczarowała... Ja z początku też byłam zaintrygowana tą książką, bo zarys fabuły brzmi całkiem ciekawie. Szkoda, że autor nie wykorzystał jej potencjału :3
OdpowiedzUsuńMi też jest szkoda :((
UsuńJa też z początku byłam nią zainteresowana, jednak po zaczęciu trochę mi przeszło.
Buziaki :**
Myślałam, że ta książka jest bardziej ciekawa, jednak również mnie nie zaintrygowała jak czytałam. Zbytnio nawet nie podobała mi się okładka, myślałam, że mnie zszokuje, a się okazało, że była lipa. Nie mogłam po nią przebrnąć i się z nią bardzo męczyłam.
OdpowiedzUsuńMi akurat okładka się podoba,ma w sobie coś co mnie łapie za serce.
UsuńJa się z nią długo nie męczyła, jednak przyznam, że trochę mnie wymęczyła.
Buziaki :**
Czytałam i mi się ani trochę nie podobała. Historia mnie nużyła, fabuła irytowała i ogólnie nie czułam żadnej przyjemności z poznawania tej historii. Wielkie szkoda, bo miałam cichą nadzieję, że będzie to jedna z lepszych lektur jakie przeczytam w 2017 roku. Myliłam się :(
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się twoja recenzja, piszesz co myślisz za co wielki plus!
Pozdrawiam!
Według mnie była niekiedy nudna, jednak znalazłam też plusy. Szkoda, że ty ich nie dostrzegłaś :(
UsuńBardzo się cieszę, że recenzja Ci się podoba :D
Buziaki :**
Podoba mi się twoja recenzja. Chciałam sięgnąć po tę powieść jednak po twojej opinii chyba sobie ją odpuszczę. Nie czytałam jeszcze ani jednej książki od tego autora, ale już o nim słyszałam,dlatego też myślałam nad przeczytaniem tej pozycji, ale jednak podziękuję!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dziękuję bardzo się cieszę, że recenzja się podoba :))
UsuńJa od tego autora mam drugą książkę i powiem tak: ona też nie jest za dobra (jak dla mnie), ale więcej zdradzę w przyszłej recenzji :))
Buziaki :**
No i ten moment rozczarowania, kiedy książka okazuje się nawet w połowie nie tak dobra, jak zakładałaś. Łączę się w goryczy.
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale chyba bym nie chwyciła za nią. Raczej nie moje klimaty ;D.
Pozdrawiam!
Sowa
Dokładnie to jest taki moment. Nie jest najgorsza, bo ma swoje plusy, ale...
UsuńBuziaki :**
Przeczytałam naprawdę dużo niepochlebnych recenzji na temat tej książki, powiem szczerze, nadal nie wiem czy chciałabym po nią sięgnąć. Stron nie ma nieświadomi jak dużo, ale jeśli jej czytanie dłuży się i dłuży to chyba umarłabym zanim bym ją doczytała xd
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
https://wroclawianka-czyta.blogspot.com/?m=1
Ciekawy, acz truny temat. I to porownanie ciężarów... ach, musi to być dobra książka.
OdpowiedzUsuńCzytałam :)
OdpowiedzUsuńOj opis faktycznie nie brzmi wybitnie zachęcająco, ale kto wie, może komuś innemu przypadnie do gustu.
OdpowiedzUsuńAutor wymyślił sobie taki właśnie sposób na oswojenie śmierci.
OdpowiedzUsuń