,,Mówiono o mnie, że jestem lekkomyślny, że nie można na mnie polegać, że nie zrobiłbym niczego dla innych. Ojciec patrzył na mnie tak, jakbym to ja był wszystkiemu winien, a matka tak, jakbym był na najlepszej drodze do autodestrukcji. Ludzie widzą we mnie osobę, która może dać im gwiazdkę z nieba, ale ty patrzysz na mnie tak, jakbym już to zrobił.Jakby do szczęścia wystarczał ci sam fakt, że istnieję.''
Katy
Evans poznałam przez książkę ,,Real'' w wakacje. I się zakochałam, więc gdy
nadarzyła się tylko okazja, polowałam na tą książkę. Sama nie wiem, co mnie tak
pociąga w jej powieściach. Autorka ma bardzo dobry warsztat i sposób pisania.
Czyta się szybko, mogę powiedzieć, aż za szybko! Strony lecą jak z bicza strzelił,
że nawet nie zauważamy, kiedy skończyliśmy czytać ostatnią stronę. Jednak, mimo
to autorka dostarcza nam mnóstwo wrażeń, emocji i przede wszystkim przyjemności
z czytania jej dzieła. Całokształt książki jest bardzo dopracowany, nie mówię
tutaj o tym, że autorka zanudza nas pół rozdziału o tym, jakiego koloru są firanki
w oknach, nie. Chodzi mi o to, że zadbała o to, aby każdy bohater wnosił coś od
siebie do książki. Główna bohaterka jest dopracowana w najmniejszych
szczegółach. Do niej samej może się porównywać wiele kobiet na całym świecie. A Pan
Saint? Jedyne, co mi przeszkadzało to fakt, że bardzo mi przypomina z
zachowania głównego bohatera ,,Pięćdziesięciu twarzy Grey'a''. Nie wiem sama,
czemu, może jego sposobem bycia? Oboje panowie bogaci i oboje mieli dość luźne
podejście do życia, nie ma, co ukrywać. Mimo to jednak nie mogę powiedzieć, że
jest to Grey. Jest to osoba w całkiem innym wydaniu.
,,Przy mnie zachowujesz się zupełnie inaczej niż, na co dzień.
– To przez ten znaczek, który nosisz. Ten z napisem „ostrożnie, towar delikatny i kruchy”.
– Nie jestem delikatna i krucha.
– Jesteś, i to tak bardzo, że zapakowałaś samą siebie w karton, żeby się nie potłuc''.