"Ludzie będą Cię osądzać niezależnie od tego, co będziesz robić, Sal. Nie słuchaj ich, bo ostatecznie to ty musisz żyć ze swoimi wyborami i z tym, dokąd cię zaprowadzą. Nikt nie przeżyje życia za ciebie."
"Kulti" to pozycja, do której nie byłam przekonana. Z jednej strony - intrygujący opis i przyciągająca uwagę okładka, z drugiej - piłka nożna, której fanem nigdy nie byłam. Po dłuższych przemyśleniach w końcu dałam jej szansę. Zaczęłam i był zgrzyt. Przeczytałam pierwszy rozdział i postanowiłam dać sobie z nią spokój na "chwilę". Jak łatwo się domyślić, ta zaledwie dniowa przerwa zamieniła się w niekończące przekładanie tej książki z kąta w kąt. Jednak, po dłuższym czasie przełamałam się, postanowiłam spróbować ponownie. Pomyślałam, że może za szybko ją oceniłam i powinnam dobrnąć chociaż do jednej drugiej tej pozycji, aby z czystym sumieniem móc ją skreślić na amen. Czytałam, szłam niezłomnie do przodu: strona za stroną. Powiem wam szczerze, że gdzieś po ponad stu pięćdziesięciu stronach straciłam nadzieję, że w którymś momencie coś się zmieni. Czytałam jednak dalej, pomimo chęci odrzucenia jej w cholerę. Zaczęło się robić ciekawie dopiero po ponad połowie. Według mnie, tę pozycję można podzielić na dwie części - pierwszą, nic nie wnoszącą i nudną oraz drugą, bardziej wciągającą.
Sal Casillas to dziewczyna, której życie układało się jak w snach. Spełnia swoje marzenia grając zawodowo w piłkę nożną, a do tego idol z dzieciństwa zostaje trenerem jej drużyny. Wszystko byłoby pięknie, gdyby dziewczyna nie przeżyła, wiele lat temu, koszmaru pod tytułem "nie-zerwanie" jej życia, z właśnie tym trenerem. Rzuciła wspaniałego, przystojnego i jedynego ojca jej wymyślonych dzieci. Jest pewien szkopuł tego jakże strasznego zerwania, a mianowicie - mężczyzna nawet nie wiedział o jej istnieniu. Po latach nie zawracania sobie nim głowy nagle ma zostać jej trenerem? Nic nie mogło przygotować jej na spotkanie z nim. Ani na mordercze skłonności, które w niej wzbudzał.
Szczerze mówiąc, teraz, po przeczytaniu tej książki i przemyśleniu jej pod każdym możliwym względem, nie zmieniłam zdania. Pomysł autorki był świetny, jednak pozostawia wiele do życzenia. Jest to bardzo obszerna pozycja, która niejednego może zniechęcić już na starcie. Początek był interesujący i intrygujący, jednak po pierwszym rozdziale cała ta tajemnica zniknęła i wszystko zamiast biec w jakimś dobrym tempie, pełzło. Zaczęcie za pierwszym razem nie było takie złe, bo nie wiedziałam co mnie czeka, jednak za drugim czy trzecim miałam ochotę oczy sobie wydłubać. Tak na pocieszenie powiem wam, że po połowie akcja mnie wciągnęła, a czytanie na siłę znikło na rzecz prawdziwego zainteresowania. Wydaje mi się, że początek tej książki został odebrany przeze mnie tak słabo, ponieważ skupiała się ona głównie na przemyśleniach głównej bohaterki oraz na treningach jej drużyny, a ja jak już wcześniej wspomniałam - fanką piłki nożnej nie jestem, nie znam zasad i szczerze mówiąc, jakoś nigdy mnie one nie interesowały.
"Kulti" to pozycja która przez połowę opowiada tak naprawdę o niczym. Dopiero ta druga część jest ciekawa, zabawna, wciągająca i w końcu da się ją czytać. Gdyby dało się wyciąć ten nudny fragment to całość byłaby naprawdę bardzo dobra. Niestety, nie jestem pewna kto będzie brnął przez ponad połowę pozycji tylko i wyłącznie dla ciekawego zakończenia. To już zależy od was, ja po przeczytaniu tej książki raz, nie mam zamiaru czytać jej ponownie dla kilku scen, które mnie zainteresowały czy rozśmieszyły. Zdecydowanie za dużo zachodu, wolę ten czas poświęcić innej pozycji.
Cały problem tej książki polega na strasznie wolnym rozwijaniu się akcji. Główna bohaterka i jej były wymyślony mąż spotykają się na boisku. Czy tylko dla mnie ta relacja powinna wciągać i intrygować? Tutaj prawie nie ma czegoś takiego, dopiero tak jakoś po połowie zaczyna się relacja, której oczekiwałam: złośliwości, dokopywanie sobie i w końcu uczucie którego od samego początku oczekiwałam. Oprócz przemyśleń Sal o jej trenerze prawie go nie znamy. Przez ponad jedną drugą powieści jest on tylko imieniem i niczym więcej, potem jego postać zaczyna zdobywać jakieś kontury i powoli przypominać człowieka, zaczyna też zabierać częściej głos (bo szczerze mówiąc, na początku myślałam, że może jest niemową, tak rzadko się odzywał). Do tego ten jakże męski trener przez prawie trzy czwarte powieści kojarzył mi się z francuskim pieskiem z krzywym zgryzem, który do tego wszystkiego ma pchły. Zachowywał się jak kobieta przed okresem - marudny, cały czas wściekły i strasznie apatyczny. Czasami był tak bardzo nie do zniesienia, że musiałam zamknąć oczy i powoli policzyć do dwudziestu, dla świętego spokoju. Gdybym miała takiego trenera, to słowo daję, rzuciłabym ten sport na rzecz szachów. Do tej pory podziwiam dziewczynę, że z nim wytrzymała, zresztą cała jej drużyna zasługuje na gorące brawa. Sal to bohaterka bardzo dobrze wykreowana, twarda i z ciętym językiem, gotowa walczyć o swoje. Jest zdecydowanym plusem tej pozycji, bo to głównie dzięki niej brniemy dalej w fabułę. To zdecydowanie taki typ kobiety, która albo kocha albo nienawidzi, u niej nie ma niczego pomiędzy. Wszystko przeżywa całą sobą, pasja to jej życie, a rodzina - oczko w głowie. Cały czas w ruchu, nie potrafiąca wysiedzieć w jednym miejscu przez dłuższy czas. To ona tak naprawdę jest całą akcją tej powieści. Gdyby nie ona to nie wiem czy udałoby mi się wysiedzieć do końca tej pozycji.
"Kulti" to pozycja bardzo kontrowersyjna, posiada mnóstwo pozytywnych opinii, jednak są również te mniej pochlebne. Jak dla mnie, pozycja nie była idealna i zdecydowanie miała więcej minusów niż plusów. Podczas jej czytania nie raz miałam ochotę zostawić ją i po prostu chwycić za coś innego, jednak walczyłam i z uporem osła szłam dalej do momentu w którym moje modły zostały spełnione i książka w końcu ruszyła z miejsca, nadając fabule jakiegoś tempa. Bohaterowie zaczęli się do siebie zbliżać, uczucia w końcu wyszły na powierzchnię. Długo na to czekałam, ale tak po dłuższym przemyśleniu, uważam że było warto. Zabawne rozmowy, sytuacje, to była jak nagroda za ten nudny jak flaki z olejem, początek. Wierzcie mi, to właśnie te zabawne dialogi i uczucie rodzące się między bohaterami uratowały ten tytuł przed totalnym dnem, bo prawda wygląda tak, że on był na samym dole od początku i w połowie jakoś w końcu się od niego odbił i przybrał dobry kierunek. Spróbujcie, może wy zapałacie do tego tytułu prawdziwą i czystą miłością, niestety mnie się nie udało, pomimo tego, że naprawdę tego chciałam.
Książka: Kulti
Tytuł oryginału: Kulti
Autor: Mariana Zapata
Tłumaczenie: Iga Wiśniewska
Data wydania: 14 sierpnia 2018
Ilość stron: 545
Wydawnictwo: NieZwykłe
Za możliwość przeczytania tej książki z całego serca dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu!
Raczej nie planuję sięgać po ten tytułu. 😊
OdpowiedzUsuńNo trudno, nie każdy tytuł jest dla każdego! :)
UsuńBuziaki :**
Raczej nie zamierzam tracić na nią czas kiedy na swojej liście mam powieści lepiej się zapowiadające.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
I dobrze :)
UsuńBuziaki :**
Słyszałam o tej książce, nawet ją chyba mam na półce. Jednak na razie nie planuje jej czytać ;)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś zmienisz zdanie ;)
UsuńBuziaki :**
Ostatnio wolę książki o szybszej akcji. Wolniejsze mnie nużą.
OdpowiedzUsuńLubię tę książkę, a jeszcze bardziej lubią autorkę! Polecam kazdą jej pozycje!
OdpowiedzUsuńJa chyba poddałabym się po tak słabym starcie :P
OdpowiedzUsuńPomimo tego, że fanką piłki nożnej jestem, zasady znam i ogarniam spalonego, to po książkę nie sięgnę - nie moja bajka takie romansidła.
OdpowiedzUsuńUgh, przez połowę książki nic się nie dzieje, a ona ma tyle stron? Przecież to jest torturowanie czytelnika! A tak całkiem poważnie, nie cierpię tego, gdy opis zapowiada coś znakomitego, a w rzeczywistości nie dostaje się tak smakowitego kąska. I może tutaj akcja rozkręca się znacznie później, ale powiedzmy sobie szczerze: niecierpliwi odrzucą ją w kąt i postanowią o niej zapomnieć. No bo jak ktoś ma się nudzić, to woli sięgnąć po tytuł, przy którym może dobrze się bawić od samego początku. Dlatego ja już teraz podziękuję. ^^
OdpowiedzUsuńPrzyznam, Że nawet pomimo ppztrywnuch opinii książka kompletnie mnie nie ciekawi. Nie kręci mnie temat sportu...
OdpowiedzUsuń