"Czułam się tak, jakbym rozpadła się na tysiąc drobnych kawałków, każdego dnia nadaremnie usiłując zebrać je wszystkie do kupy. Problem polegał na tym, że zawsze, kiedy już myślałam, że najgorsze minęło, kompletnie się rozsypywała."
"Ostatni dzień roku" to powieść zachęcająca do przeczytania w dużym stopniu okładką. Muszę się przyznać, że sama po przeczytaniu wprowadzenia na odwrocie powieści miałam mieszane uczucia, jednak kiedy zobaczyłam oprawę, postanowiłam ją przeczytać. Okładka śliczna, dopracowana i chyba co najważniejsze przyciągająca uwagę. Ja się dałam na to złapać i teraz chyba najlepiej rozumiem sformułowanie "Nie oceniaj książki po okładce".
"Świat przypomina teatr, na którego deskach jednocześnie rozgrywają się i dramat, i komedia."
Monika to kobieta wydawać by się mogło idealna. Bez problemów, bez zmartwień. Szczęśliwa mężatka, pracująca i żyjąca pełnią życia. Jednak w przeddzień Nowego Roku, kobieta wychodzi z domu i znika. Życie jej młodszej siostry nagle się zawala. Magda poszukuje siostry jednak z każdym dniem coraz bardziej wątpi, że ją jeszcze kiedykolwiek zobaczy. Cała rodzica pogrążona w rozpaczy, a Magda wraz z załamanym szwagrem szukają wszędzie kobiety, która wyszła z domu i znikła. Mijają dni, miesiące, lata, a nadzieja na odnalezienie kobiety słabnie z dnia na dzień... Jednak pamiętajmy: nadzieja umiera ostatnia!
"Ostatni dzień roku" to powieść która zyskała bardzo duże grono zwolenników i fanów, jednak z przykrością muszę stwierdzić, że ja się do nich nie zaliczam. Czytając tą książkę miałam ochotę zostawić ją w połowię, nie kończyć jej wcale, a tym bardziej do niej nie wracać. Historia sama w sobie bardzo ciekawa i wydawać by się mogło, że może porwać w wir wydarzeń, jednak autorka pisząc wybrała męczący szlak w oparach nużącej do szpiku kości atmosfery. Od początkowych stron historia się ciągła, Magda mnie irytowała, a z każdym kolejnym rozdziałem moja ocena do tej książki zamiast się poprawiać, to się jeszcze pogarszała. Misiołek ma skłonności do opisywania sytuacji w najdrobniejszych szczegółach, co mnie osobiście nie dosyć, że odpychało, to jeszcze denerwowało. Znowu z kolei w niektórych momentach pisarka sytuacje przedstawiała pobieżnie, przez co, moim zdaniem powieść wydawała się niedoprecyzowana, pozbawiona najważniejszych elementów. To chyba sprawiło, że dla mnie całość straciła kolorów i wydała się nużąca.
Jestem osobą, która nienawidzi zbyt szczegółowych opisów, bo nudzi mnie to. Ile można czytać ,jaki kolor ma szafka na buty, czy tapeta w przedpokoju? Przez to już na samym początku powieść straciła mnóstwo w moich oczach, a czym szłam dalej tym spadała jeszcze niżej. Całość opisuje zaginięcie młodej kobiety, to dlaczego nie czuło się w powieści ani grama napięcia? Czytając nie obchodziło mnie co się stało z Moniką, bo byłam tak znużona, że była w stanie tylko liczyć ilość stron do zakończenia tej powieści. Szczerze nie przejęłam się ani trochę losem kobiety, bo zostało to tak opisane, że w moich odczuciach główny wątek spadł na plan drugi. Pierwszy plan za to zajęła Magda i jej zmienny humor, dziwne zachowanie, grzebanie w rodzinnych tajemnicach i niszczenie swojego dotychczasowego życia. Zginęła siostra bohaterki, ale czy to znaczy, że dziewczyna ma zniszczyć swoje życie bo jej siostra zaginęła? To może być bolesne, zdaje sobie z tego sprawę, jednak nie rozumiem i nie zrozumiem zachowania Magdy. Powieść miała również na celu ukazanie rodziny w obliczu tragedii. Czytając nie czułam tej tragedii. Matka zaginionej zachowywała się strasznie dziwnie, ocierała łzy w ukryciu i starła się grać twardą, ale czy tak naprawdę zachowywała by się matka? Matka, która urodziła dziecko które zniknęło bez śladu? Dziecko, które nie wiadomo czy żyje? Według mnie nie. Bohaterowie dla mnie byli papierowi, nie zachwycali, nie wywoływali emocji i nie wzbudzali w nas współczucia, ja poznając tylko ich dalsze dokonania byłam coraz bardziej sfrustrowana.
"Ostatni dzień roku" to książka która samą fabułą powinna w nas wywołać współczucie, ciekawość i chęć do poznawania coraz to dalszej części powieści. Nie wywołuje tego, ba! Nudzi, irytuje i w niektórych momentach jest nie do przebrnięcia. Zdaję sobie sprawę co autorka chciała uzyskać, bo nie jest to trudne do uświadomienia sobie, jednak jako czytelnik muszę z przykrością przyznać, że pisarka nie uzyskała planowanego na początku efektu, a przynajmniej moim zdaniem. Książka przypadła do gustu czytelnikom, jednak ja nie wiem za bardzo, co tak to grono zachwyciło w tej powieści. Nie odnalazłam w niej, prawie żadnych pozytywów, a długi szereg negatywów.
Książka: Ostatni dzień roku
Autor: Katarzyna Misiołek
Liczba stron: 448
Data wydania: 21 października 2015 rok
Wydawnictwo: Muza SA
Książka: Ostatni dzień roku
Autor: Katarzyna Misiołek
Liczba stron: 448
Data wydania: 21 października 2015 rok
Wydawnictwo: Muza SA
Dziękuję bardzo za możliwość przeczytania tej książki wydawnictwu Muza SA i przepraszam, za tak długie zwlekanie z wstawieniem recenzji!
ostatnio lubię poczytać sobie książki naszych autorów, ale do tej mnie nie ciągnie
OdpowiedzUsuńhttp://maasonpl.blogspot.com/